każdy o tym wie 🙂 Jednak pewne egzemplarze są strasznie oporne na wysiłek fizyczny, nad czym my- rodzice bardzo ubolewamy. Z powodu powiększonej śledziony i kilku innych problemów, nie każdy rodzaj aktywności jest wskazany dla Dominiki, w efekcie – nie ma jej prawie w ogóle. Przyznaję, że w mojej ocenie wydolność Misi spada, czasami łapie zadyszki zwyczajnie idąc. Bardzo mnie to martwi. Jako, że ostatnio stan Dominiki trochę się ustabilizował, postanowiłyśmy chodzić na Zumbę i Jogę. Dzisiaj zaliczyłyśmy pierwsze zajęcia ZUMBY i przyznaję, że gdy ja umierałam ze zmęczenia, moje dziecko nawet nie zasapało! I już nic nie rozumiem 🙂 Spirometria nie jest tragiczna, ale też nie jakaś rewelacyjna, widzę, że mała szybciej się męczy, ale nijak to się nie przekłada na taniec. Snuję spiskowe teorie,  że może te zadyszki to ucisk śledziony na przeponę i nijak to się ma do stanu płuc. Dominika z ZUMBY czerpie jeszcze jedną korzyść 🙂 Podczas zajęć musiałyśmy mocno kontrolować cukier bo pięknie leciał w dół i młoda musiała podjadać żelki. Była z tego powodu bardzo zadowolona, bo jak wiadomo, za żelki dałaby się pociąć 🙂 W czwartek idziemy na JOGĘ. Misia była już na kilku zajęciach, ale dla mnie to będzie debiut. A przyznaję, że ćwiczenia nie są moim ulubionym zajęciem 🙂 Noo ale dam radę.