Dominika znowu nie poszła do szkoły. To drugi raz w tym roku. A biorąc pod uwagę fakt, że szkoła jest dopiero od 2 tygodni, to zdecydowanie za dużo. Brzuch ciągle boli. Gdy zadaję jej standardowe pytanie „i jak tam?”, dostaję odpowiedz „może być” – co oznacza, że brzuch boli tak, że daje się funkcjonować. Nie pamiętam kiedy słyszałam, że nie boli wcale. Jest jeszcze opcja, że boli tak, że nie muszę pytać „i jak tam?” bo po prostu wiem… Jest słaba, traci na wadze, często mówi, że nie ma siły, głowa boli albo się w niej kręci. Misia zawsze była towarzyskim stworzeniem, teraz widzę, że coraz częściej rezygnuje ze spotkań z koleżankami… Nie muszę pisać, że strasznie mnie to martwi. Od kilku dni wieczorami stany podgorączkowe, niby nie dużo bo 37,6-37,8 ale czasami potrafią ją położyć do łóżka. Cukry przy tym wszystkim szaleją. Ale jak dobrze pójdzie już za chwilę będzie miała pompę. Nasza wspaniała doktor postarała się o nią w trybie niemal natychmiastowym. Jutro wizyta w CZD. W biopsji jelita wyszły Dominice jakieś zmiany. Nie wiemy, czy będzie to wizyta jednodniowa czy położą nas na oddział. Dostaliśmy informację, że mamy być gotowi na pobyt ale okaże się na miejscu. Może te zmiany pomogą ustalić przyczyny bóli i biegunek… Mam nadzieję, że nie dojdzie jej, żadna „nowa” choroba do pakietu. A do tego wszystkiego mąż od 3.09 cierpi na kolkę nerkową. Ale jest twardy, bo po 8h na SORze, 4.09 wziął udział w Biegu po oddech 🙂 Lekarz mówi, że w przeciągu 2 tyg. powinno przejść… Oby…

Dobrze, że kawa mi się skończyła, bo za chwilę mój wpis zamieniłby się w narzekanie 🙂 Mam nadzieję, że dotrzemy spokojnie do Warszawy i mam nadzieję, że w końcu coś ustalą i pomogą Dominice a ja odzyskam swój dawny optymizm 🙂