a dzisiaj będzie o alergiach pokarmowych. To, że Dominika ma nietolerancję laktozy i fruktozy wszyscy już wiedzą. Na szczęście w sklepach jest spory wybór produktów bez laktozy, które udało się młodej wprowadzić do diety,  nauczyliśmy się czytać etykiety aby unikać syropów glukozowo-fruktozowych i innych tego typu świństw, stworzyliśmy listę owoców (no dobra 3), które nie szkodzą  i jakoś to było. Jednak od jakiegoś czasu podejrzewałam, że to nie wszystkie nietolerancje Misi. Tydzień temu, zrobiłam młodej panel pokarmowy, który miał WYKLUCZYĆ moje podejrzenia… I oczywiście jak to zwykle bywa, tylko potwierdził moje obawy. Dominika, która mogłaby jeść mleko na śniadanie, obiad i kolację ma alergię na mleko krowie! Do tego na żółtko jaj i uwaga – ziemniaki. Jeżeli do tej pory uważałam, że trudno ją żywić, to dopiero teraz mam wyzwanie… Na szczęście, moje rozsądne dziecko dość łatwo przerzuciło się na mleka roślinne, odstawiło ukochane płatki i zastąpiło je zdrowymi makaronami Pesso i wyrzekło się całego nabiału, który uwielbia. Nie zmienia to faktu, że odżywianie Dominiki wysokokalorycznie stało się niemal niemożliwe… Ze względu na wątrobę, mięsa tylko dusimy/pieczemy w foli, w mlekach roślinnych i makaronach Pesso nie ma praktycznie tłuszczu, wykluczyliśmy wszelkiego rodzaju serki, jogurty, czekolady, lody, śmietany, odżywki dedykowane chorym na mukowiscydozę i wiele innych wysokokalorycznych  produktów. Pozostają jeszcze tłuszcze w orzechach, ale niestety tych Dominika nie lubi… ooo i takie kwiatki… Pocieszające jest to, że nie wyszła jej alergia na gluten… W sumie to nie wiem, czy mam się śmiać czy płakać…